Idą pancry na „Wujek”!
Przed laty, miesiąc grudzień kojarzył się w Polsce z górniczą Barbórką, Świętym Mikołajem i Bożym Narodzeniem. Z zimową pogodą, drzewami ubranymi w czapy śniegu, zjeżdżącymi na sankach dziećmi, z kolorowo ustrojoną choinką i pełnym stołem wigilijnym, przy którym w podniosłym nastroju zasiadały rodziny i przyjaciele.
Potem, stoły już nie były takie pełne, nastroje panowały smutne i zatroskane; aż przyszły święta, gdy przy wielu stołach zabrakło bliskich, znienacka i zdradziecko wywiezionych do więzień i „internatów”.
Poranek dwadzieścia cztery lata temu, powitała w Polsce piękna zimowa pogoda. Spadły nocą obfity śnieg pokrył drzewa i krzewy, litościwie pozakrywał biedę szarych wielkomiejskich ulic. 13 grudnia świat wyglądał jak z baśni. Można było mieć nadzieję, że taka pogoda utrzyma się na zbliżające się święta...
Baśń skończyła się, gdy po włączeniu telewizorów, dowiedzieliśmy się, że od dziś komunistyczny reżim wydał wojnę narodowi. Wyłączono telefony, wprowadzono godzinę policyjną, zabroniono zgromadzeń, nie wolno było opuszczać miejsca zamieszkania. Ulicami dużych miast rano i wieczorem przejeżdżały czołgi, po ulicach spacerowały wojskowe patrole z odbezpieczonymi karabinami maszynowymi.
I zaraz doszły wieści o pierwszej, brutalnej przemocy: do strajkującej kopalni Wujek wkroczyło ZOMO, wojsko, oraz tzw „jednostki specjalne” (złożone głównie z nafaszerowanych środkami dopingującymi kryminalistów), które gdy strajkujący się nie poddali, zaczęły strzelać, zabijając dziewięciu strajkujących i raniąc wielu. Na czyj rozkaz?... Do dziś niewiadomo.
O wydarzeniach tych opowiada były górnik i działacz pierwszej Solidarności, obecnie mieszkający w Sydney Ryszard Techmański (org. Nasza Polonia): Wróćmy do dni, kiedy ta sytuacja wydarzyła się w Polsce. Jest grudzień osiemdziesiąt jeden, szesnaście miesięcy zmagania się Solidarności z reżimem. Reżim już nie ma argumentów. Wszelkie debaty, wszelkie rozmowy, podpisywane umowy - przegrywa. Reżim już wie, że nie wygra z narodem, bo Solidarność to nie jest organizacja, tylko cały naród zorganizowany w jedno. Pozostaje im ostateczny argument – argument siły. Trzynastego grudnia osiemdziesiąt jeden, komuniści wprowadzają stan wojenny.
Proszę sobie wyobrazić ten dzień: śnieg, grubo śniegu, mróz - pełna zima. Komunikacja zostaje całkowicie przerwana. Zakłady pracy zostają zmilitaryzowane, czyli obowiązuje dyscyplina wojskowa - odpowiednie przepisy w czasie stanu wojennego. Nie można się porozumieć na szczeblu regionu, a cóż dopiero na szczeblu krajowym. Wobec czego załogi poszczególnych zakładów indywidualnie podejmują decyzje. Co robić? Decydują się na strajki. Na Śląsku staje wiele kopalń, między innymi kopalnia Jastrzębie, kopalnia Manifest Lipcowy, kopalnia Piast, Ziemowit; ale najbardziej tragiczne wypadki zdarzyły się na kopalni Wujek.
Po ogłoszeniu strajku kopalnię Wujek otaczają siły ZOMO, wspierane przez wojsko, które już było na ulicach. Załoga domaga się uwolnienia przewodniczącego Solidarności i zniesienia stanu wojennego. Przedstawiciele reżimu nie chcą nawet rozmawiać! Do bramy zbliżają się jednostki ZOMO, ale tam napotykają na bardzo dużą grupę kobiet, żon, sióstr i matek. Młode kobiety trzymają małe dzieci na rękach, dzieci w wózkach i przekonane są, że przecież nie mogą siłą odepchnąć ich od tej bramy!
Ale mylą się. Jednostki ZOMO używają armatek wodnych, żeby je rozpędzić i w ten sposób torują sobie drogę do bramy. Brama jest zamknięta, więc używają sprzętu ciężkiego - czołgu. Czołg rusza, rozbija mur bramy i przez wyłom w murze jednostki ZOMO wchodzą na teren kopalni. Tu spotykają na zdecydowany opór. Górnicy desperacko - jako broni - używają swoich narzędzi pracy. Nie chcą ich wpuścić na kopalnię, chcą rozmów. Jednostki ZOMO wycofują się i wtedy wchodzą „oddziały specjalne”, uzbrojone już w broń maszynową i oddają strzały. Na miejscu zostaje zabitych siedmiu górników. Dwóch umiera w drodze do szpitala. (Większość zabitych była w wieku dwudziestu kilku lat. ) Dwudziestu dwóch – ciężko rannych.
Załoga nie mając wyjścia, nie mogąc narażać się na większe straty w ludziach, zgadza się na rozmowy – już wtedy z przedstawicielami wojska, które objęło władzę. W ten sposob upadł strajk. Podobnie jak upadły strajki w pozostałych kopalniach i w innych zakładach pracy. Strajk w kopalni Wujek rozpoczął się trzynastego grudnia, a zakończył się szesnastego, zgodnie z wcześniej ustalonym programem reżimu, żeby użyć siły z bronią palną.”
Do dzisiejszego dnia ci, którzy wtedy wydali rozkazy, nie zostali ukarani. W nieskończoność ciągnące się procesy zakrawają na farsę – są zabici, ale nie ma winnych! Mordercy spokojnie dożywają swoich dni na „zasłużonych” emeryturach. Może wreszcie obecny rząd, reprezentujący przecież Prawo i Sprawiedliwość, ukarze oprawców, co ze strachu o traconą władzę i własną skórę, rozkazali strzelać do walczącego o swoje prawa narodu.
W niedzielę 11/12/05 w Klubie Polskim Bankstown odbyła się uroczystość przygotowana przez grupę byłych działaczy ruchu społeczno-politycznego Solidarność, obecnie zrzeszonych w organizacji Nasza Polonia, wraz z Teatrem Fantazja, który przedstawił spektakl upamiętniający tamte tragiczne wypadki.
Na przedstawienia prezentowane przez tę naszą sydnejską grupę teatralną warto przychodzić – bo zawsze czeka nas prawdziwie emocjonalne przeżycie! I tym razem - słuchając recytacji aktorów i dynamicznie i z zaangażowaniem śpiewającego ballady Sylwestra Gładeckiego - dostawaliśmy gęsiej skórki ze wzruszenia. Właśnie to podoba mi się najbardziej w naszych aktorach: zawsze są głęboko zaangażowani w treści, które przedstawiają. Nie robią tego z profesjonalną sztampą, odwalających codzienną pracę aktorów. Ich gra jest zawsze „od święta”, pełna autentycznego przeżycia i tak odbierana jest przez widownię, która i tym razem zgotowała im wielominutową owację na stojąco.
Scenariusz spektaklu, według materiałow dostarczonych przez Naszą Polonię, przygotowała, oraz reżyserowała przedstawienie - jak zawsze pełna doskonałych pomysłów, niezawodna Joanna Borkowska-Surućić – dyrektorka artystyczna Teatru Fantazja. Wiersze, prozę i sceny przedstawiające tamte tragiczne wydarzenia, autorstwa Edwarda Stachury, Ernesta Brylla, Marka Baterowicza, Jacka Bierezina, oraz anonimowych autorów prezentowali: Elżbieta Chylewska, Marta Druć, Beata Rumianek, Janina Rychcik, Piotr Lemieszek, Jacek Samborski, Andrzej Świtakowski, Ryszard Techmański, oraz młodziutka Marta Krzanowska, która wykazała się doskonałym obyciem ze sceną i naturalnym przekazywaniem tekstów. Warto angażować ją do następnych spektakli. A może i poetka Elżbieta Chylewska na stałe wpisałaby się do teatralnej trupy?
Sugestywna dekoracja: pod napisem „Idą pancry na Wujek!” z obu stron czarnego tła sceny narysowane dwa czołgi rozjeżdżające słowa Polska i Solidarność; czerwona materia udrapowana jak przelana krew, na podłodze kostki węgla i na nich porzucona górnicza czapka, symbolizująca zabitego górnika – była dziełem Adama Gajkowskiego, Andrzeja Klyty, Jana Drucia i Ryszarda Techmańskiego.
Dodam, że słowo i akompaniująca przedstawieniu muzyka dotarły do wszystkich słuchaczy, za sprawą obsługującego aparaturę nagłaśniającą Zbyszka Stawiarskiego (Radio 2000FM).
Przedstawienie poprzedziła uroczysta msza święta, która odbyła się w kościele św. Feliksa w Bankstown. Mszę celebrował ksiądz dr.Antoni Dudek, który opowiedział o wydarzeniach tamtych lat, znanych mu niejako z pierwszej ręki, gdyż sam pochodzi ze Śląska. Przedstawiciele byłych działaczy Solidarności, działający obecnie w nowopowstałej organizacji Nasza Polonia odczytali modlitwę wiernych, podając nazwiska poległych górników.
Już po spektaklu, przewodniczący Naszej Polonii - Adam Gajkowski poinformował o akcjach charytatywnych, które ten związek organizuje, między innymi o zbiórce pieniędzy na rzecz autora hymnu Solidarności p.Jerzego Narbutta, obecnie emeryta, żyjącego w ciężkich warunkach. Opowiedział także o powstaniu organizacji Nasza Polonia, jakie są jej cele, kto do niej należy i kto należeć może - bo jest całkowicie zrozumiałe, że nie wszyscy mają do tego prawo.
Dewizą odrodzonej na antypodach Solidarności, nazwanej Nasza Polonia jest stosowanie się do praw statutu, a jej zadaniem będzie utrzymanie polskości wśród Polonii australijskiej. Łączy nas umiłowanie prawdy, wolności i sprawiedliwości społecznej (...) działamy zgodnie z polską dewizą: Bóg, Honor, Ojczyzna – powiedział po spektaklu Adam Gajkowski.
Na koniec odbyła się projekcja filmu „Śmierć jak kromka chleba” reż. Kazimierza Kutza. Można też było obejrzeć fotografie z czasów walki narodu z reżimem - walki która spowodowała nowy polityczny układ świata; oraz z działalności Solidarności na antypodach: z protestów i pikiet pod czerwonym konsulatem.
Natomiast żony działaczy poczęstowały przybyłych doskonałymi ciastami, oraz kawą i herbatą. Muszę dodać, że coraz więcej widzów jest obecnych na podobnych imprezach.
Zauważyłam, że gdy kiedyś na podobne uroczystości przychodziło kilkadziesiąt osób, to obecnie widownię można liczyć setkami. Czyli takie spektakle są nam potrzebne i jak widać nie samymi zabawami człowiek żyje.
Czasem ważniejsze są wspomnienia... Nawet jeśli bolesne, bo spowodowały zmiany na lepsze.