Krzysztof Frankowski
- mieszkający w Sydney "weteran" dżudoka (55 lat) i jego medale: złote, srebrne, brązowe zdobywane na mistrzostwach odbywających się na całym świecie.
Właśnie przywiózł kolejny medal, brązowy, ale walczył z zawodnikami młodszymi o 30 lat, należącymi do australijskiej kadry olimpijskiej!...
Wkrótce wywiad w Radiu 2000FM i na Blogowisku.
____________________________________________________________
Ponieważ jeszcze nic specjalnego się nie dzieje - wspomnienie z poprzedniego roku...
oraz fotki Tomka Koprowskiego z poetycko-muzycznego popołudnia - zorganizowanego przez prowadzącego "Kawiarenkę poetycką" Janka Dydusiaka - które odbyło się trzeciego listopada 2007r, w dużej sali Klubu Polskiego Ashfield.
Było to kolejne spotkanie z polonijnymi artystami, tym razem główną bohaterką była poetka Maryla Rose, która przedstawiła swój drugi, wydany w Polsce tomik poezji: "Błękit ciszy" (medytacje poetyckie).
Kawiarenka Literacka kontynuuje tradycję (niegdysiejszych! - a szkoda...) Salonów Artystycznych, które odbywały się początkiem lat dwutysięcznych w konsulacie RP. Wtedy to, po raz pierwszy (na tak wielką skalę) zaczęto tam przedstawiać doskonałych polonijnych artystów: pisarzy, poetów, muzyków, aktorów, malarzy, rzeźbiarzy, fotografików - wszyscy spotykali się jednocześnie: poezji akompaniowała muzyka, można było podziwiać rozwieszone i rozstawione dzieła artystów plastyków, fotografików - dla eksponatów znajdowało się miejsce nawet na fortepianie!
A na koniec, gdy już zapalały się światła w całej sali, przy doskonałym poczęstunku sponsorowanym przez konsulat i polonijne biznesy - następował swoisty happening, grało się i rozmawiało, często do późnej nocy...
A wszystko to odbywało się na tle bajkowych dekoracji, wyczarowywanych przez Barbarę i Grzegorza Dąbrowów. Dodam, że na takie imprezy przychodziło zwykle ponad sto osób, a zdarzało się, że konsulat "pękał w szwach" i ci, którzy nie zdążyli zająć krzeseł, podpierali ściany lub zapełniali schody wiodące do ogrodu...
Na listopadowym spotkaniu Kawiarenki Poetyckiej Maryla Rose wraz z Jankiem Dydusiakem czytali jej wiersze - medytacje ("...przerwa między myślami uchyliła mi nieba") nad sensem istnienia, ludzkim losem, a głównie miłością: do Boga, do drugiego człowieka, do świata.
Wiersze krótkie, wprost skondensowane:
Spełnij mnie
spełnij mnie Miłości
tak zupełnie
że aż mnie nie będzie
tylko ty
Pan z tobą
...a ty?
a wyrażające, w kilku zaledwie słowach, najgłębsze prawdy i przemyślenia.
Do tej poezji doskonale dopasowali się muzycy: Ewa Motyka (flet) i nasz najbardziej ekspresyjny pianista Krzysztof Małek, akompaniując trafnie dobranymi utworami muzyki klasycznej.
Właściwie było to spotkanie z dwoma Marylami - drugą bohaterką popołudnia była artystka malarka Maryla Berezowska.
Jej nostalgiczne (błękitne...) łąki, drzewa, pejzaże stwarzały idealne tło dla filozoficznych rozmyślań poetki. Tym bardziej, że Maryla Rose też maluje pejzaże, tyle, że słowem...
Spotkanie przebiegało w bezpośredniej, przyjacielskiej atmosferze, artyści natychmiast nawiązali ciepły kontakt z widzami. Pytania, rozmowy z poetką, przeplatały się z wierszami i muzyką.
A na koniec, smaczny poczęstunek: napoje i kanapeczki przygotowane przez kuchnię klubową i legendarne wprost wafelki Basi Dydusiak, które - na każdej imprezie organizowanej przez Kawiarenkę - znikają natychmiast! Przegryzając smakołyki można było jeszcze długo rozmawiać z artystami i dawno niewidzianymi znajomymi...
Sponsorem wszystkich imprez Kawiarenki Poetyckiej jest Konsulat RP w Sydney.
Więcej fotografii z imprezy znajdziesz po kliknięciu na:
http://celejewskafotogaleria.blogspot.com/2007_11_01_archive.html
po otwarciu strony zjedź na dół...
_________________________________________________
Medytacje poetyckie Maryli Rose (Marek Baterowicz)
Taką formułą autorka opatrzyła oba swoje tomiki wierszy, wydane w Polsce. Pierwszy z nich ukazał się w roku 2005 w znanym lubelskim wydawnictwie Norbertinum, które tyle już edycji poświęciło twórcom polonijnym. Jego tytuł „Boże mój” nie jest przypadkowy, albowiem znajdują się w nim wiersze natury najczęściej religijnej, ale nie wyłącznie. Utwory religijne tworzą jednak dominantę, a na okładce widzimy fotografie przydrożnego krzyża w Radużu (Roztocze).
I wreszcie „medytacja” (ze str.61) przybiera kształt krzyża. Autorka wspomina, że była pod wrażeniem słynnego wiersza Tuwima pt. „Chrystusie…” , jednak pozostaje pod może większym wrażeniem poezji mistyków, odkrytych już na emigracji a czytanych głównie w języku angielskim. Pani Maryla, wrocławianka, (ur. w r. 1955 na wschodzie Polski) od lat 20-tu żyje w Sydney, a zajmuje się psychoterapią.
Ze spuścizny poetów mistycznych najmocniej przemawiają do niej utwory średniowiecznej Hildegardy von Bingen (1098 – 1179), przeoryszy z Rupertsbergu, oddanej pod opiekę Błogosławionej Juttcie, kiedy przyszła mistyczka miała zaledwie lat osiem. Po zgonie Jutty Hildegarda, w wieku 38 lat, została przeoryszą, a w roku 1147 przeniosła klasztor do Rupertsbergu, w pobliżu Bingen. Z jej bogatej spuścizny interesują nas tylko hymny oraz kantyczki, do których Hildegarda układała również muzykę. I te właśnie zabytki twórczości mistycznej fascynują panią Marylę, podobnie jak też utwory św. Jana od Krzyża.
Tomik rozpoczyna dramatycznie lapidarny „Dar”:
owoc duszy
ofiaruję ci
dojrzały już
pęknięciem
serca
A zatem dojrzałość płynie z cierpienia, a swój wyraz znajduje w formach zwięzłych. Autorka – nawet jeśli „ wisi na rzęsie istnienia” – wie, że Bóg jest wszędzie:
nie wołam Cię więcej
nawet szeptem
bo w szepcie
i we mnie
jesteś
W innej medytacji pisze: „tam gdzie Bóg spotyka się ze mną / otwartość mieszka bez granic…” (str.15). A twarz Jezusa jest twarzą miłości (str.17). Jak widać poetka nie musi szukać Boga, jest z Nim w każdej chwili bytu. Musi jednak dążyć do esencji, do jej ekspresji, a zatem dotrzeć do miejsca, które jest głębsze ( a może stoi wyżej?) od naszego ego, wejść nawet w ból, a jeszcze w tę jedność niepojętą, „miłość niepojętą, gdzie rozdarcia nie ma” (str.52).
Stosując taką koncepcję twórczą autorka jest w stanie uzyskać pewną głębię medytacji, ale nie rezygnuje ponadto ze zmysłowej eksploracji: „weszłam w różę / ustami i łzami / boso …”(str.28). I w uwielbieniu Pana oddaje mu się całym ciałem: „ tańcz mnie Boże / tańcz / na cztery strony / rozdmuchaj mój świat / przez moje usta śmiej się różami / zbieraj perły łez moimi rękami …”(str.29). Nic dziwnego, pragnienie prawie intymnej więzi z najwyższym było cechą twórczości mistycznej. Na jej pograniczu powstają u autorki też wiersze przesycone troską o ludzkość jak na przykład:
w jednaj kropli miłości
odpowiedź na wszystko
wszechświaty tańczą
i dzieci kwitną
woda i chleb dla głodnych
i pokój wieczny
pomóż nam dobry Boże
utopić się w niej
… dzisiaj
W drugim tomiku – „ Błękit Ciszy” (Łódź, Kwadrat 2006) – jest znacznie więcej tych „świeckich” wierszy, tworzą one równowagę z nurtem utworów o Bogu. Są w nich nawet czołgi ze stanu wojennego, które skłoniły autorkę do ucieczki aż na antypody, aby jej mały syn nie musiał kiedyś strzelać do własnych rodaków. Mamy też ciekawy wiersz o tajemnicy menstruacji! Są akcenty australijskie (ocean, most w Sydney), ale znacznie więcej jest reminiscencji z Polski albo wierszy z kontekstem uniwersalnym jak „ Droga wewnętrzna”(str.35), w niej pielgrzymi spotykają się tam, gdzie różnice już nie dzielą.
Odkrywamy też tak interesujące miniatury jak ta: „nie idź przez życie szukając Boga / z Bogiem idź”. Niewątpliwie cenna to rada w epoce degradacji wszelkich wartości. Z wielu urodziwych poetyckich medytacji wybierzmy jeszcze jedną pt. „Drzwi są wszędzie” (str.20)
jakaż to rana
tak woła mnie
i woła
w przebaczenie
czy rozdarcie to
jest wejściem dla Ciebie?
W celebrowanym niedawno w Ashfield festiwalu kultury polskiej czy polonijnej zabrakło niestety miejsca dla interesujących wierszy Maryli Rose, nie zaproszono też innych twórców. W dziedzinie literatury dobór autorów był więc skandalicznie wąski i stronniczy, co w dużej mierze wynika ze specyficznych preferencji organizatorów, a może też z mentalności zaścianka?
Marek Baterowicz
____________________________________